17 lipiec. W związku z odwołaniem średniowiecznego festynu zmieniliśmy plany, wynikiem czego w niedzielny poranek wyruszyliśmy na kilkudniowy wypoczynek nad Morze Tyrreńskie. Zazwyczaj unikaliśmy wyjazdów w lipcu i sierpniu ze względu na bardzo duży wzrost cen i równie wielki napływ ludzi. Nasze towarzystwo uparło się na „starą” Albinię, więc wylądowaliśmy na kampingu Marina Chiara.
Pan wskazał nam kilka miejsc na biwakowanie – zaparkowaliśmy auto , w kilka godzin rozbiliśmy namiot , poskładaliśmy turystyczne półki i ulokowaliśmy kota w osobnej sypialni. Po czym pojawiła się Niezbyt Miła pani z obsługi i poinformowała nas , że w tym miejscu namiot absolutnie nie może stać bo regulamin tego zabrania.
Byliśmy zmęczeni i mokrzy od wysiłku , a po takiej wiadomości dodatkowo zrezygnowani. Co dziwne, ta sama Niezbyt Miła pani przechodziła obok kilkukrotnie w czasie rozkładania przez nas sprzętu. Kompromisem było przestawienie auta na drugą część pola namiotowego.
Skupiliśmy się tylko na odpoczynku . Niestety codziennie między godziną szóstą a ósmą rano przyjeżdżały ciężarówki po śmieci hałasując niemiłosiernie, więc o wysypianiu się nie było mowy. Plaże zapełnione przed południem pustoszały, kiedy prawie wszyscy wracali do swoich „domów” na obiad i sjestę. Popołudniu znowu spotykaliśmy się nad morzem, by po kilku godzinach zbierać się, wziąć prysznic i zjeść kolację. Dzień kończyliśmy na animazione – organizowanymi dla dzieci przez animatorów wieczornymi karaoke, występami i zabawami, które często trwały do północy . I tak utworzył się swoisty społeczny schemat dnia.
Byliśmy w Albinii kilka razy, więc teraz auto nie było nam potrzebne. Wszystko, co niezbędne mieliśmy na miejscu – bar, restaurację, pizzerię, mały market, gelaterię ( na sąsiednim kampingu ), a nawet codzienną prasę. Do baru chodziliśmy rano po rogaliki z kremem, w restauracji skusiliśmy się na fritto misto, a w markecie oprócz artykułów spożywczych kupiliśmy parasol przeciwsłoneczny , bo słońce grzało bezlitośnie i grzeje nadal. Pizza wiadomo, też była.
A Karmel? Wyczytaliśmy w regulaminie, że zwierzęta nie mogą przebywać na terenie Marina Chiara, więc nasz kot dostał osobną sypialnię i wentylator i tak spędził kilka dni i nocy w namiocie w komfortowych warunkach.
Podsumowując. Rok wcześniej spędziliśmy kilka dni we wrześniu na tym kampingu. Byli wczasowicze z psami, hojne porcje fritto misto, niższe ceny , brak kolejek pod prysznic i mnóstwo miejsca na plaży – to są różnice przemawiające na korzyść wyjazdów pozasezonowych.
Wróciliśmy opaleni i prawie wypoczęci, mile wspominając poznaną tam sympatyczną rodzinę polsko-włoską.
Dobrego dnia-)