Na szafce nocnej kartka i długopis. Wszystkie sprawy do załatwienia przed wyjazdem zaplanowane, co nie znaczy, że zrealizowane. Rzut okiem i wygląda na to, że dobre osiemdziesiąt procent można odhaczyć.
Śmialiśmy się podczas ostatniego pobytu w Italii, że na załatwienie jednej sprawy trzeba będzie poświęcić jeden dzień. Potraktujmy umownie zwrot „załatwienie sprawy” oraz „jeden dzień”.
Zdarzyło się ostatnio, że listonosz nie zastał nas w domu, więc zostawił w skrzynce awizo, przypominające wydruk rachunku z polskiej stacji benzynowej. Mieszkaliśmy w Marciano della Chiana i na pocztę mieliśmy dosłownie kilkaset metrów, więc bez zwłoki Paweł z kwitkiem udał się do okienka odebrać przesyłkę. Pani powiedziała, że musi zadzwonić na infolinię i poinformować, że zamierza właśnie tutaj odebrać pocztę. Tak zrobił – efektem czego przesyłka miała być do odebrania następnego dnia po godzinie 10.30. Bułka z masłem!
Gdy następnego dnia Paweł wyszedł z budynku poczty i zobaczyłam jego wyraz twarzy, domyśliłam się, że coś jest na rzeczy. Przesyłki nie było, pani nie wiedziała gdzie może być, więc poprosiła, by podjąć próbę kolejnego dnia.
Dzisiaj jedziemy do Marciano della Chiana zapytać co z przesyłką.Minęły mniej więcej dwa tygodnie od czasu naszej ostatniej wizyty w urzędzie pocztowym. Mój optymizm podpowiada, że odbierzemy przesyłkę, ale z drugiej strony słyszę ironiczny śmiech pani z poczty.
Poniżej odpowiedź na moje retoryczne zapytanie.
Dobrego dnia-)
Hihihi czyli wszystko wrocilo do spokojnego wyluzowanego stylu italiano….i raczej na taki musicie sie przygotowac zawsze i wszedzie
można wrzucić na luz w stylu italiano- o ile uda się wszystko pomyślnie załatwić-))