Nie przejechaliśmy ciągiem z Kalabrii do Toskanii.
Deszcz, który nas żegnał na kempingu „La Scogliera”, jeszcze długo był uciążliwym towarzyszem. W Rzymie natomiast bardzo długo staliśmy w korku, na wielkiej rzymskiej obwodnicy Grande Raccordo Anulare. To raczej Wielka Korkownica.
Zatrzymaliśmy się na noc na jednej ze stacji benzynowych, w pobliżu Autogrill. Rano mogliśmy wypić pyszne cappuccino z równie smacznym rogalikiem, napęczniałym od kremu.
Od Castiglione della Pescaia można rozglądać się za hotelem, kempingiem, agroturystyką lub domem wakacyjnym.
Z drogi o numerze 158 skręciliśmy na Strada Provinciale delle Rocchette, gdzie mieliśmy sprawdzić kilka kempingów. I tu niespodzianka! Było po sezonie, a tylu turystów nie widzieliśmy nigdzie indziej. Mieliśmy wrażenie, jakbyśmy przenieśli się w środek letniego sezonu.
Znalezienie noclegu raczej nie powinno być kłopotem, ponieważ wzdłuż drogi są tylko ośrodki wypoczynkowe.
Nas interesował „Camping Stella del Mare”, lecz zanim zdecydowaliśmy się zostać w nim na kilka nocy, zajrzeliśmy wpierw na plażę.
Dojście na nią torowały stoiska z torebkami, ręcznikami, artykułami do pływania i tym podobnymi. Plaża publiczna wielkości dużego salonu gościnnego, którą z jednej strony zamykała skalna ściana, a z drugiej słupki oddzielające od plaży prywatnej. Zza kamiennej ściany słońce nie miało jak tu zajrzeć. Ludzie leżeli stłoczeni jak śledziki, z powodzeniem mogli zaglądać sobie do…., no tam. Nasz wzrok skierował się w drugą stronę, gdzie falbany równo ułożonych parasoli furkotały na wietrze. Pewnie dalej była plaża publiczna, ale nas nie interesowała opcja pod tytułem „plaża publiczna 1500 metrów dalej”.
Byliśmy mocno rozczarowani i mimo zmęczenia, postanowiliśmy jechać dalej, aż zatrzymaliśmy się w Follonica.
Znaleźliśmy kemping i pewnie musielibyśmy czekać dobrą godzinę na koniec sjesty, gdyby nie miły pan, który pozwolił nam wjechać nieco wcześniej. Był czwartek, a na kempingu trwało niesamowite zamieszanie. Jedni zamiatali, inni składali, przenosili i pakowali. No tak, ludzie sprzątali i wywozili wszystko, co tutaj zwieźli na cały sezon letni. Po sezonie opróżniali parcelę odjeżdżając przyczepami w siną dal. Dowiedzieliśmy się, że powodem całej tej gorączkowej krzątaniny była niedziela, czyli termin zamknięcia ośrodka wypoczynkowego. Do niedzieli mieliśmy cztery dni na leniuchowanie. W przeciwieństwie do poprzedniego miejsca tutaj już panował spokój. Włochów było coraz mniej, natomiast Niemców i Holendrów przybywało.
Kemping „Pineta del golfo” jest usytuowany w mieście, bardzo blisko placów zabaw, lodziarni i restauracji (ta na kempingu jest droga). Jest to świetne miejsce dla rodzin z dzieciakami. Nie brakuje ścieżek rowerowych. W Scarlino, oddalonym o kilka kilometrów od Follonica, można zobaczyć farmę osiołków.
Odwiedziliśmy kilka lodziarni. Dwie miały pozycje równorzędną dopóki nie odkryliśmy, że w gelateria „Ricci” są większe porcje.
W pizzerii „Il Pirata” zamówiliśmy pizzę na wynos i niestety odbiegała rozmiarem od tych, które zanoszono gościom do stolików. Pojeździliśmy trochę na motocyklu po okolicy, ale głównym założeniem był odpoczynek.
Plaża publiczna i prywatna jest tuż przy kempingu, rano w barze na plaży można wypić dobrą kawę i przekąsić rogalika.
Zaskakująco rozwiązano kwestię sanitarną w „Pineta del Golfo”.
Prysznice są osobno, toalety z umywalkami osobno, a jeszcze gdzie indziej umieszczono stanowisko do mycia naczyń. Prysznic nie działa bez chipa, a ten trzeba załatwić w recepcji. Jedna kąpiel kosztuje pięćdziesiąt centów, więc lepiej doładować na kilka kąpieli od razu. Nie da się zaoszczędzić, tutaj bez chipa woda nie popłynie z prysznica w ogóle, nawet zimna. Odnieśliśmy wrażenie, że pod względem rozwiązań technicznych nie jest to włoska robota, bo Włosi raczej lubią mieć wszystko w jednym miejscu. I jeszcze jedna kwestia, a mianowicie na tym kempingu nie ma WI-FI !
Z racji napływu turystów przeniesiono zamknięcie kempingu na następny tydzień. My w niedzielę wieczorem zapakowaliśmy wszystko do auta i w poniedziałkowy ranek ruszyliśmy do domu. W środę nasze dzieciaki miały rozpocząć rok szkolny i chcieliśmy przygotować je i nas na to wielkie wydarzenie.
Jeszcze dwa zdjęcia, bo trudno się powstrzymać.
Dobrego dnia-)