Wczoraj ustał wiatr, który od kilku dni dawał się mocno we znaki.
W ogrodzie mamy parę rzeczy do naprawy, to nic wielkiego.
Halny wdzierał się przez szczeliny w oknach i drzwiach, więc zrobiliśmy wałki z koców, by uszczelnić najbardziej „przewiewne” miejsca.
Plastikowe butelki, wystawione przez mieszkańców za bramę, zostały uwolnione z worków przez podmuchy wiatru i toczyły się uliczkami we wszystkich kierunkach.
Nawet fontanna ogrodowa zaczęła się niebezpiecznie chwiać.
Przez nieprzespane noce wszyscy mieliśmy problem z porannym wstawaniem.
Wczoraj wstałam po szóstej rano, zaparzyłam sobie kawę, przygotowałam ćwiczenia do nauki włoskiego i włączyłam telewizor, by posłuchać wiadomości.
Znowu kilkukrotnie zatrzęsła się ziemia środkowej Italii – w Lacjum, Marche i Abruzzo.
W Amatrice – mieście, które ucierpiało w sierpniu z powodu trzęsienia ziemi i nadal cierpi, zawaliło się kilka i tak już nadwerężonych domów.
Widok przerażonych, załamanych, zrezygnowanych i pozbawionych nadziei ludzi, łamie serce.
Jakby tego było mało, nadeszły intensywne opady śniegu, które odcięły od świata wiele domostw.
W środę popołudniu na hotel Rigopiano (prowincja Pescara) spadła lawina, będąca skutkiem trzęsienia ziemi. Hotel zniknął z powierzchni ziemi, porywając kilkadziesiąt osób. Łzy napływały do oczu, kiedy ojciec jednej z uwięzionych osób łamiącym się głosem mówił, że nie może dodzwonić się do syna, kiedy podano, że wśród zaginionych są dzieci, że warunki fatalne i utrudniają akcję ratowniczą, że szanse na uratowanie ofiar lawiny maleją z godziny na godzinę.
Dzisiaj, w piątkowy wieczór, nadeszły dobre wiadomości – uratowano kobietę i czworo dzieci, pięć innych osób nadal jest uwięzionych, ale w kontakcie z grupą ratowników. Zdjęcia są robione telefonem i jest to zbiór migawek z wiadomości włoskich kanałów telewizyjnych, które od dwóch ukazują obraz tych tragicznych wydarzeń.
Dobrego dnia