Kierunek Morze Adriatyckie

4 sierpnia. W wieczorny, ciepły poniedziałek pomyśleliśmy, że fajnie byłoby spontanicznie wybrać się na cały dzień nad morze. Bliżej mamy nad Adriatyk, więc tam postanowiliśmy wygrzać się w słońcu.
Następnego dnia skoro świt ruszyliśmy do miejscowości Cervia. To miasto leżące w regionie Emilia-Romania, między Rawenną a Rimini.
Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że pomysł spędzenia dnia na plaży, nie będzie prosty w realizacji!

Cervia jest miastem turystycznym. Brak miejsc parkingowych, mnóstwo zakazów postoju i dróg jednokierunkowych spowodowało, że stanęliśmy dość daleko od morza. Każdy z nas pozabierał gadżety i ruszyliśmy na plażę.

Z daleka dało się wyczuć nieprzyjemną woń od morza, a potem wzburzone, beżowe fale morskie. Słońce grzało niemiłosiernie, więc kiedy po długim spacerze dotarliśmy nad brzeg, dzieciaki nie zważając na nic, zrzuciły ubrania i pobiegły do wody.

Jak wzrokiem sięgnąć ciągnęły się rzędy hotelowych leżaków z parasolami. Odległość „prywatnych plaż” od morza była na tyle duża, że w końcu postanowiliśmy zatrzymać się, rozłożyć koce i otworzyć parasol dla odrobiny cienia. Zresztą dzieciaki nie zostawiły nam miejsca na zastanowienie. Widać było ich roześmiane buzie wśród fal. Mieliśmy pewność, że nikomu nie będziemy przeszkadzać, zasłaniając cień albo zakłócając spokój krzykami dzieciaków.

Wzięłam wiaderko i ruszyłam z Mają wzdłuż plaży w poszukiwaniu muszli. Nie było to wyzwaniem, ponieważ mnóstwo sporych okazów leżało na piasku, nie wzbudzając zainteresowania. Po kilku minutach zawołał mnie Paweł. Powiedział, że przyszedł pan z obsługi „prywatnej plaży”, przed którą się rozłożyliśmy i, w skrócie mówiąc, poprosił o opuszczenie miejsca.
Pozbieraliśmy rzeczy i poszliśmy brzegiem morza, rozglądając się za publiczną plażą.
Mijaliśmy, jedna za drugą,” prywatną plażę” połączoną z hotelem umową na wyłączność. Szum wzburzonego Adriatyku konkurował z narzekaniem naszych dzieci, które miały już dość żmudnego marszu w słońcu, z plażowymi szpargałami.
Po kilometrze przymusowego spaceru znaleźliśmy wąski pasek plaży publicznej. Pozycję dominującą zajmowały rowerki wodne, zasłniając widok na morze.
Niestety, plaże publiczne często traktowane są po macoszemu, zwłaszcza te jak ta, wciśnięta między prywatne sektory.
W innej włoskiej miejscowości, na „prywatnej plaży”, pan po zakończeniu procesu „czesania i wygładzania” piasku specjalną maszyną, wszystkie śmieci (pety, muszle, plastikowe korki i kamienie) wysypał na publiczną plażę. Zdarza się, że plaża publiczna usytuowana jest w miejscu, do którego po deszczu spływa woda z ulic, niosąc ze sobą wszystkie uliczne śmieci.

Położyliśmy koc na piasku i rozłożyliśmy żółty parasol. Dzieciaki pobiegły do morza skakać przez duże fale, a my skupiliśmy się na kąpieli słonecznej.

Staramy się dopatrzeć pozytywów w całej tej sytuacji dotyczącej pobytu nad morzem w Cervia. No i są, bo nasze dzieciaki wyszalały się na wielkich falach Adriatyku, nabraliśmy opalenizny, która ujawniła się po kilku dniach, spędziliśmy czas razem, no i zjedliśmy orzeźwiające lody.

Znamy piękne plaże po stronie Morza Tyrreńskiego, dzikie i nie ograniczone strefami „prywatnymi”. To miejsca wymarzone na wypoczynek wśród natury, gdzie za plecami jest pas drzew piniowych, a nie wieżowców  hotelowych, które zagrabiają plaże.

Dobrego dnia-)

Powiązane artykuły

Ciekawe co jeszcze?

Ścieżka kategorii

Popularne kategorie

Comments

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj