To był wyjątkowy dzień. Kilka razy zbieraliśmy się do wyjazdu, aż przyszedł dzień, kiedy wsiedliśmy do auta i wyruszyliśmy w stronę Monte Cassino. To miejsce, które TRZEBA zobaczyć.
Na teren klasztoru nie wolno wchodzić w krótkich spodenkach i koszulkach na ramiączkach. Koniecznie trzeba wziąć wodę do picia (w porze letniej najwięcej), okrycie na głowę i balsam z filtrem (zwłaszcza dla dzieci, bo słońce jest bardzo mocne).
Chodziłam do szkoły podstawowej im. Bohaterów Monte Cassino. Każdego roku odwiedzali nas kombatanci, dla których śpiewaliśmy hymn naszej szkoły „Czerwone maki na Monte Cassino”
Przyznam, że wizyta na Cmentarzu Polskich Żołnierzy zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Od razu zobaczyłam twarze kombatantów, którzy mieli łzy w oczach, kiedy śpiewaliśmy nie tylko „Czerwone maki”, ale też inne patriotyczne piosenki. Dotarło do mnie, że rozmawiałam z ludźmi, którzy walczyli pod Monte Cassino. W tym miejscu wszystkie wydarzenia z lat szkolnych nabrały innego wymiaru. To jest żywa historia.
Dobrego dnia-)
Ja również chodziłem do szkoły im.Bohaterów Monte Cassino podobnie jak Ty.W szkole było coroczne odwiedzanie izby pamięci,zawsze lubiłem oglądać pamiątki i słuchać naszej pani,która opowiadała nam o historii zdobycia wzgórza ale dopiero rok temu kiedy miałem okazje (dzięki wam) zobaczyć na własne oczy jak ów wzgórze wygląda,jak jest trudne do wyjazdu samochodem a co dopiero wyjścia z na nogach,zrozumiałem co to jest Monte Cassino.Chylę czoło przed wszystkimi żołnierzami którzy walczyli podczas wszystkich wojen za naszą wolność.Przed wczoraj w tvp był film dokumentalny o Monte Cassino i jakże inaczej go odbierałem po wizycie w klasztorze i na cmentarzu,,,,,,,
Czerwone maki na Monte Cassino
Zamiast rosy piły polską krew.
Po tych makach szedł żołnierz i ginął,
Lecz od śmierci silniejszy był gniew.
Przejdą lata i wieki przeminą.
Pozostaną ślady dawnych dni
I wszystkie maki na Monte Cassino
Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosną krwi.