Włoskie pasmo górskie Pratomagno

W Toskanii łatwo o miejsca znane, zatłoczone i wielokrotnie opisane w internecie. Myślę, że pierwotne, toskańskie serce bije równie mocno w małych mieścinach i osadach, w kamiennych murach ze starymi, zmęczonymi słońcem, okiennicami.

Dzisiaj napiszę o tym, z czego Toskania jest mniej znana. Mowa o włoskich, a w tej historii toskańskich, górach.

Croce del Pratomagno wznosi się na wysokości 1592 m n.p.m. i oddziela dolinę Casentino od doliny Valdarno. Krzyż (wł. croce), widoczny z daleka, zdaje się czuwać nad całym pasmem.

Z Arezzo do parkingu pod Pratomagno jest około 50 km. Część górskiego odcinka obfituje w zakręty, więc dobrze zaopatrzyć się w jakieś środki przeciw chorobie lokomocyjnej (jeśli ktoś jest szczególnie wrażliwy). W naszej rodzinie jest osoba cierpiąca na tę przypadłość, więc Paweł poruszał się autem bardzo wolno, by nie wzbudzić treści żołądkowych.

Ostatni etap trasy wiedzie nieutwardzoną, kamienistą drogą, więc nie polecam na wycieczkę sportowego modelu typu „zawieszenie 2 cm od podłoża”. Udogodnieniem jest możliwość zaparkowania auta kilkaset metrów od szczytu Croce del Pratomagno, co w przypadku posiadania małych dzieci jest wspaniałym rozwiązaniem. W drodze na szczyt mijaliśmy rodziny z dwuletnimi i mniejszymi pociechami.

Panorama, jaką możemy napawać zmysły, dawka świeżego powietrza, spacer górskimi grzbietami, pokrytymi miękką trawą i puchate chmury prawie na wyciągnięcie ręki. To wszystko spowodowało, że wróciliśmy na Pratomagno raz jeszcze.

Z oddali, na łąkach, widać białe plamy, wyraźnie odcinające się od koloru traw. Gdy się zbliżamy, zauważamy, że to krowy. Leżą w trawie, machając ogonem odganiają owady i dają się fotografować. Kto by pomyślał, że we współczesnym świecie krowa będzie obiektem fotografii i pisków wyrażających zachwyt.

Natknęliśmy się również na stado dzikich koni, odpoczywających w cieniu drzew, na motyle, trzmiele i inne robaczki. Przeszliśmy przez wyschnięte koryto potoku, zjedliśmy kanapki i wypiliśmy kawę na zboczu Pratomagno.

Czas na trochę historii.

Pomysłodawcą postawienia krzyża był Ojciec Luigi da Pietrasanta, który ,w 700-setną rocznicę śmierci Św. Franciszka, chciał uczcić idee franciszkańskie. Krzyż, zaprojektowany przez Tito Cini z Florencji, wzniesiono na szczycie Pratomagno w 1928 roku. Metalowe nacięcia wykonywano ręcznie z użyciem żelaznych młotów, również otwory łączące poszczególne elementy krzyża, musiały idealnie pasować do siebie.

Ostatnim etapem prac przygotowawczych było malowanie, po którym krzyż rozebrano, a wszystkie elementy opisano.

Budowa krzyża była niesamowitym przedsięwzięciem, biorąc pod uwagę słaby rozwój technologiczny i trudną dostępność materiałów. By przetransportować elementy na górę wykorzystano osły, a nieocenioną pomocą okazali się również mieszkańcy, którzy własnymi siłami przenosili części potrzebne do wzniesienia krzyża o wysokości ponad dwudziestu metrów.

W listopadzie 1968 roku, ta sama nawałnica, która spowodowała ogromną i niszczycielską powódź we Florencji, doprowadziła do zniszczenia krzyża. Rok później zainaugurowano odbudowę nowego, nieco niższego, gromadząc mieszkańców dolin Valdarno i Casentino. W ten sposób Croce del Pratomagno został symbolem zjednoczenia między nimi.

Pratomagno to jeszcze jedna historia, tym razem tragiczna.

Australijczyk, Herbert John Louis Hinkler (słynny as powietrzny), w styczniu 1933 roku rozbił się samolotem na szczycie góry, próbując ustanowić nowy rekord lotu z Londynu do Australii.

Jego ciało i szczątki samolotu zostały odkryte po 111 dniach, jak wskazują kroniki. Ku pamięci pilota Hinklera, niedaleko Krzyża powstał marmurowy pomnik, zniszczony podczas II wojny światowej, a następnie zastąpiony przez obecną tablicę pamiątkową.

Wracamy do współczesności.

Początkiem lipca na Pratomagno latało mnóstwo robaczków, które nie były krwiopijne, natomiast nieco uprzykrzały spacerowanie, zwłaszcza dzieciakom. Kiedy w sierpniu wybraliśmy się ponownie w to miejsce, natrętne owadzie towarzystwo znikło.

Przed wejściem na Croce del Pratomagno zamówiliśmy cappuccino w Da Giocondo. Jest to bar i restauracja, oddalona od miejsca docelowego o kilometr. Można tu wypić kawę, kupić pamiątkę i wstąpić na obiad, a potem odpocząć w cieniu drzew.

Umieszczam Pratomagno jako punkt obowiązkowy w trakcie eksploracji Toskanii. Wpisz na listę „Będę tam!”.

Zostawiam cię z pasem górskim Pratomagno, mało znanym obliczem Toskanii.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Powiązane artykuły

Ciekawe co jeszcze?

Ścieżka kategorii

Popularne kategorie

Comments

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj