Poszliśmy za radą nauczycielek z włoskiej szkoły, do której będzie uczęszczała Maja i zapisaliśmy ją do scuola dell’infanzia, czyli do przedszkola. Przede wszystkim chodzi o oswojenie i osłuchanie naszej córki z językiem włoskim, a także o zapoznanie dzieciaków. Takie jest założenie.
Jeśli pytasz, czy się denerwujemy, to odpowiem, że jesteśmy przerażeni!
Myślę, że prościej przenieść dziecko do przedszkola w tym samym kraju. Z kolei zupełną niewiadomą jest wejście w świat nie tylko kulturowo, a i językowo odmienny. Jedno jest pewne – Włosi uwielbiają dzieci. Wszędzie zwracają na nie uwagę, zaczepiają rodziców z małymi pociechami, by pogratulować i rozpłynąć się w zachwytach. Wielokrotnie byliśmy świadkami takiego zachowania i było to bardzo miłe.
Maja jest ciekawa tego przedszkola, choć przejęcie i stres również rysuje się na jej buźce. Zastanawia się na głos jak tam będzie, jakie imiona mają dzieciaki i czy nauczy się mówić po włosku. Planuje, że będzie uczyła dzieciaki polskich wyrazów. Już jutro pozna część odpowiedzi na swoje pytania.
– Tato, a jak w przedszkolu będę chciała siku, to co mam powiedzieć? – zapytała Maja.
– Pipi – odpowiedział Paweł. I Maja wybuchnęła śmiechem.
Dobrego dnia-)
….Maju życzę Ci powodzenia w jutrzejszym dniu…..
nowychznajmości wśród nowych koleżanek i kolegów….
Maja dziękuje….każde wsparcie jest bezcenne-)