Dzień piętnastego września 2016 roku zapamiętamy na zawsze.
Nasze dzieciaki rozpoczęły edukację w Italii, na trzech różnych poziomach – podstawowym (scuola elementare), gimnazjalnym (scuola media) oraz technikum (instituto tecnico).
Nie było potrzeby przygotowywania stroju galowego, bo tutaj pierwszy dzień szkoły jest zwykłym dniem. Paweł odwiózł Wikę i Kubę do ich szkół na godzinę ósmą i mogliśmy tylko z niecierpliwością czekać na trzynastą, by ich odebrać i posłuchać pierwszych wrażeń.
Nawet teraz, kiedy odtwarzam ten dzień w pamięci, coś ściska mnie w żołądku. Jak ja podziwiam te nasze dzieciaki. Z nikłą znajomością języka włoskiego wyruszyły do nowych szkół, rówieśników i nauczycieli. Nie wiem, czy ja bym się odważyła.
Maja rozpoczynała rok szkolny po ósmej, więc do Jej szkoły poszliśmy razem.
Wszyscy rodzice zebrali się w sali, do której mieli uczęszczać pierwszoklasiści.
Zaczęło się od zabawy – mamy z dziećmi odrysowały swoje dłonie na kolorowych kartkach. Po wycięciu papierowych, dużych i małych rąk i przyklejeniu ich na bristol, powstał kolorowy kwiat.
W sali pojawił się pan w marynarce z naszytymi kolorowymi łatami i sercami – to Stefano, który będzie wsparciem dla nauczycieli i dzieci.
Pani nauczycielka po kilku informacjach wyprosiła nas delikatnie z sali, prosząc o powrót za kilka godzin. Były dzieciaki, które uczepiły się rodziców i lamentując wniebogłosy za nic nie chciały zostać w szkole.
Maja nie lamentowała, po prostu została i poradziła sobie. Jesteśmy z Niej dumni.
Snuliśmy się po domu i plątaliśmy po ogrodzie, nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Zastanawialiśmy się, z jakimi wrażeniami przyjdą nasze dzieciaki.
Spodziewałam się dwóch wersji – „Co wyście nam zrobili!” albo „Chcemy do Polski!”. Czas, jak zwykle w takich momentach, złośliwie wlókł się bez litości.
W południe, wraz z innym rodzicami, czekaliśmy przed szkołą podstawową. Po chwili Maja wybiegła radosna i zdziwiona zarazem, że tak szybko przyszliśmy. Najważniejsze, że radosna.
Spakowaliśmy się do auta i pojechaliśmy po Wikę. Przed Jej szkołą było mnóstwo rodziców, więc podeszliśmy bliżej wejścia, by nas nie przeoczyła. Tymczasem to my przeoczyliśmy Ją. Po dzwonku szkolnym fala dzieciaków wszelkimi możliwymi drzwiami zaczęła wylewać się przed szkołę, a po Wice ani śladu! Parę minut później dzwoniła, że czeka przed bramą. Uśmiechnięta od ucha do ucha, zaskoczona życzliwością i podejściem nauczycieli do uczniów. Najważniejsze, że radosna.
W końcu pojechaliśmy po Kubę, kończył zajęcia najpóźniej. Śmiał się, że niewiele rozumie, ale kolegów w klasie ma spoko Najważniejsze, że pozytywnie nastawiony.
By ochłonąć po dniu pełnym wrażeń, zawitaliśmy do gelateria „Paradiso” na lody, dla każdego po trzy smaki.
Ja wiem, że to pierwszy dzień szkoły i nie ma co skakać z radości, a ja skaczę i to tak wysoko, jak tylko umiem.
Najważniejsze dla nas jest to, że nasze dzieci są zadowolone i chcą podjąć wyzwanie.
Języka włoskiego uczą się od kilku miesięcy, rozpoczynają edukację w innym kraju, w nowym środowisku.
Mają włoskie podręczniki do nauki i w tym języku przez najbliższy rok szkolny będą się uczyły. Podziwiamy ich za odwagę i chęci, bo zostali rzuceni na głęboką wodę i wierzymy, że dadzą radę. Jesteśmy z Nich bardzo dumni. Trzymamy kciuki.
Dobrego dnia-)
Dzień dobry!
Poczytałam sobie część postów od samego poczatku, bo rozumiem, że blog jest zapisem niesamowitych zmian życiowych skoro przeprowadzka na stałe dłuższy czas do Italii. Mam pytanie dlaczego wybór padł na Italię? Czy to oczarowanie krajem, jego kulturą, czy też były inne względy? Pozdrawiam
Joanna
Dzień dobry!
Od dziesięciu lat każde wakacje spędzaliśmy w Italii, a przez ostatnie lata wydłużaliśmy wakacyjny pobyt do trzech miesięcy. Kultura – tak naprawdę dopiero teraz, mieszkając tutaj i funkcjonując na co dzień będziemy mogli ją poznać. O zabytkach nawet nie wspominam, bo „potykam się” o nie wszędzie-). Kraj – jest zadziwiający jeśli chodzi o ukształtowanie. Już wiemy,że nie poznamy go wszerz i wzdłuż, ale każda wycieczka przynosi nowe wrażenia i kolejny „wytrzeszcz oczu”. Ludzie – jak wszędzie, niektórzy machają z daleka na dzień dobry, a inni nawet nie odpowiadają na powitanie. Natomiast są bardziej optymistyczni i „zaczepni” w stosunku do dzieci, co jest bardzo miłe-). Klimat, który tutaj panuje nie pozwala na siedzenie w domu. Zdarzają się deszczowe i ponure dni, ale ilość słońca i ciepła jest tak duża, że nie daje możliwości wpaść w chandrę i ponure myśli-). Za chwilę listopad, a możemy jeszcze w ogrodzie zjeść obiad, zrobić pizzę albo pojeździć na motocyklu. W każdą sobotę i niedzielę odbywają się festy albo targi, nie nudzimy się. Dlaczego Italia? Przez klimat, który nawet późną jesienią daje mnóstwo kolorowych warzyw i owoców, który stwarza warunki do spędzania czasu na zewnątrz, co pozwala na poznawanie kultury włoskiej i ludzi. Odpoczywamy tutaj od przeróżnych problemów, które w Polsce nie dawały nam normalnie żyć, nabieramy tutaj sił i wiary, że będzie lepiej. I najważniejsze, nasze dzieciaki bardzo dobrze się tu czują-).
Ps. Dziękuję, że zainteresowała się Pani blogiem. Pozdrawiam