Nie jest tajemnicą, że Italia to raj dla miłośników motoryzacji. Jeżdżą tutaj tak wypasione fury, że przechodnie przystają i z uznaniem kiwają głowami. Najczęściej na głos wyrażają swój zachwyt.
Pamiętam, jak usłyszeliśmy w oddali charakterystyczny pomruk silnika Lamborghini i w ślad za nim reakcję spacerowiczów. Wszyscy przystanęli i oczekiwali na pojawienie się tego auta. Nie zrobiłam fotki, bo nowoczesne auta nie są w kręgu moich zainteresowań.
Ja łowię 500-tki, Vespy i Mini i to do nich mam słabość. Rodzina nieraz przewraca oczami, kiedy po raz kolejny znikam w jakimś zaułku. Kiedy znikam, to oznacza, że wypatrzyłam poczciwy skuter albo przycupniętą pod ścianą 500-tkę.
Żywo reaguję na tę jeżdżącą historię, a tylko wzruszeniem ramion komentuję marki, które kryją setki koni mechanicznych pod maską. Paweł nieraz śmieje się, że mam starą duszę.
Wika z Mają fotografowały dzisiaj miasto Lucca. Wykorzystam ich punkt widzenia, by pokazać Wam to miasto, pewnie z motoryzacją w tle.
PS. Wszystkie zdjęcia w tym wpisie to efekt dwóch spacerów. Pogoda nabiera tempa, dzisiaj spacerowaliśmy w pełnym słońcu.
Dobrego dnia -)