Nie przypuszczałam, że Castelluccio ma tak piękne trasy spacerowe wśród winnic i gajów oliwnych. Zieleń dosłownie wybucha ze zdrewniałych gałęzi. W naszym ogrodzie drzewa już zawiązały owoce. To dopiero kwiecień, a już takie ożywienie w przyrodzie.
Jak przyjdzie czas zbiorów to będzie szaleństwo. I ja tam wtedy chcę być, by zobaczyć na żywo jak wygląda zbieranie winogron i strząsanie oliwek z drzewa. Jest na to szansa, o ile nie wylądujemy w tym czasie w innym miejscu.
Kiedy wędrowaliśmy po pagórkach, natknęliśmy się na starszą kobietę. Ubrana od stóp do głów, z dużą torba pod pachą, czegoś szukała. W ręce trzymała pęczek jakiejś rośliny.
– Che cosa è? – zapytałam. Okazało się, że to dzikie szparagi. Pani z ożywieniem tłumaczyła, że z oliwą i czosnkiem albo smażone są buonissimo, tyle zrozumiałam. Życzyliśmy sobie dobrego dnia i ruszyliśmy dalej.
Trudno tylko iść. Co chwilę przystawałam, albo sama albo z Mają, bo kogut z kurami, bo maki, bo pan obcinający gałęzie na drzewie oliwnym, bo w oddali jakiś dom opuszczony.
Szliśmy przed siebie. Drogi rozchodziły się w różne strony – drogi dzikie albo bardziej „oswojone”, i wszystko wskazuje na to, że mamy jeszcze mnóstwo do obejrzenia.
Dobrego dnia-)
Uwielbiam dzikie szparagi….Tez troche nazbieralam Ale uwaga bo przyroda budzi sie i z nia serpente !!!
fajnie tam , wstało by się i poszło 🙂