Raptem trzy miesiące temu Maja rozpoczęła przygodę z przedszkolem w miejscowości Pieve San Giovanni. Z przejęciem i duszą na ramieniu odprowadzaliśmy Ją na salę, do dzieciaków i nauczycieli mówiących po włosku. Czekaliśmy na moment, kiedy zrobi fochy i w końcu powie: „Nigdzie nie idę!”
Miała momenty słabości, które szybko mijały. Zaczęła przynosić z przedszkola nowe słowa i mnóstwo rysunków, sól ziołową i bazylię w doniczce-własnoręcznie posianą ,nauczyła dzieci i nauczycieli kilku polskich zwrotów. Z chęcią wyruszała do przedszkola i wracała wesoła. Przyczyny dobrego nastroju kwitowała w kilku słowach:” Nie męczcie mnie już „.
Na zakończenie przedszkola Maja otrzymała dyplom, teczkę z pracami i płytę ze zdjęciami, dzięki którym wiemy więcej niż nasza córa chciała powiedzieć. Miałam „bułkę” w gardle i lekko zaszklone oczy, bo trafiliśmy na bardzo przyjazne przedszkole i otwartych nauczycieli, którzy nie tylko nauczyli się wymawiać moje imię poprawnie, a wymienili imiona dziadków i rodzeństwa Mai,szok. Co więcej, „wkręcili” Maję w występ na zakończenie przedszkolnej edukacji , chociaż maestra Simona śmiała się, że Maja mówiła wciąż „No”.
To nie miejsce, tylko ludzie tworzą atmosferę. Maja już tęskni za przedszkolem.
Dobrego dnia-)
Brava Maja ze szybko i latwo wpadla w rytm wloskiego zycia w jej malym a jednoczesnie wielkim swiecie…..a Ty Marzenka sprawilas ze zakrecila mi sie lza w oku.Co Ci moge powiedziec…..prawda jest iz w zyciu kazda napotkana osoba ma jakie sens.Chyba dzis Ci powiem cos milego a moze nie ok sei scema
…i tak trzymać dalej …
teraz kolejny etap , „szkoła”
jestem pewna , ze Maja poradzi sobie bez problemu ,
i już tylko będzie lepiej…
Gratuluję Maju odwagi i trzymam kciuki za kolejny etap twojej drogi w nowym kraju…