Od dawna chodziła za nami myśl, by odwiedzić sklep, który w nazwie ma napis „vineria” albo „vino sfuso”. W drodze powrotnej od ogrodnika, na jednej z ulic Arezzo zauważyliśmy małą winiarnię, ukrytą między budynkami, i postanowiliśmy do niej zajrzeć.
Kiedy weszliśmy do środka, byłam zaskoczona tym, co zobaczyłam. Kilka dymionów połączonych siecią rurek, które jak trakcja kolejowa pięły się po ścianie, by zakończyć po kilku metrach zgrabnymi kranikami. Obok przyrząd do korkowania i jeszcze jeden do kapslowania. Dowiedzieliśmy się co i jak, na próbę kupiliśmy po butelce czerwonego i białego wina, nalewanego i korkowanego na miejscu.
Wróciliśmy następnego dnia z pięciolitrowymi szklanymi butlami. Pan był bardzo cierpliwy i na dziesiątki naszych pytań odpowiadał ze stoickim spokojem. Zaprowadził nas na zaplecze pokazując swoją wytwórnię. Powiedział, że po otwarciu pięciolitrowej bani mamy przelać wino do litrowych butelek i zakorkować. I tak zrobiliśmy. Wszystko super, ale po napełnieniu winem, butelki wydały się jakieś bezimienne i mało ciekawe, brakowało im czegoś naszego. Paweł stwierdził, że zrobi etykiety, i jak stwierdził, tak wziął się do roboty. Wyszło super.
Dobrego dnia-)
Super to bedzie ” wasze” wino ktorym bedziecie sie i gosci delektowac w ciszu ogrodu.Cisza bedzie ma poczatku bo po kilku 5 ciò litrowych butlach beda spiewy!!!!
zamawiam butelkę 🙂
do zrobienia…załącznik urodzinowy-)
albo dwie , białe i czerwone hehhehe