Kolejna zmiana planów

W piątek zaczęliśmy liczyć, ile dni minęło od zabrania kampera na lawecie do serwisu.

Dwanaście – dwanaście dni, które były pełne emocji, niepewności, a także nieoczekiwanych odkryć, jak wiele rzeczy można ogarnąć, nawet kiedy wszystko wydaje się wymykać z rąk. Poczucie chaosu towarzyszyło nam przez kilka dni, a jednocześnie, mimo trudności, udało się znaleźć w tym wszystkim jakąś radość.

Mimo że wciąż nie mamy kampera z powrotem, czuję ogromną wdzięczność za to, gdzie jesteśmy. Niby to tylko drobiazg, ale te drobne zmiany w naszym podejściu zmieniają całą perspektywę.

Nie musieliśmy wracać do Polski w pośpiechu, nie musieliśmy stresować się, że nie zdążymy do pracy przez ograniczenia urlopowe, ani martwić o szkołę córki.

Choć czasami w głowie szumiało od niepewności, nie wpadliśmy w panikę. Zamiast tego zaczęliśmy szukać rozwiązań, choć doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że zaraz pojawią się kolejne komplikacje. Przecież kamper to nie tylko środek transportu po Italii, ale nasz „mobilny dom”.

Znajomość języka włoskiego okazała się być naszym wielkim sojusznikiem.

Paweł, choć zmęczony, nie dawał za wygraną i zajął się formalnościami – od kontaktu z mechanikiem po ogarnianie auta zastępczego i znalezienie noclegu. Podróżujemy z psem, więc możliwości wcale nie były aż tak szerokie.

Po tych dwunastu dniach, pełnych niepokoju i oczekiwania, dostaliśmy w końcu pierwszą konkretną informację o kamperze: skrzynia biegów do wymiany.

To było jak kubeł zimnej wody – trochę to frustrujące, bo auto stało bezczynnie przez dwa tygodnie. Mechanik czeka na dostawę części, a my zakładamy, choć z pewną rezerwą, że odbierzemy sprawnego kampera najpóźniej w Międzynarodowym Dniu Pizzy. Nie zapominamy, jak skomplikowana stała się ta sytuacja.

A teraz, tuż przed egzaminami, wszystko się zmienia – Maja musi wrócić do Polski, więc czeka nas podróż autokarem, a Paweł zostaje jeszcze w Italii, aż kamper będzie gotowy.

Zamieszało nam w planach do tego stopnia, że zwiedzanie Italii musieliśmy ograniczyć do kilku kilometrów od miejsca noclegowego. To było jak zimny prysznic albo pierwsze morsowanie.

Wszystko, co planowaliśmy, w jednej chwili odeszło na bok. Wszystko to, co było tak bliskie sercu i wydawało się pewne, stało się tylko wspomnieniem. Nie odpuszczamy łatwo i szybko się nie poddajemy, więc stworzyliśmy alternatywne zajęcia na mniejszą skalę.

Choć wszystko potoczyło się zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażaliśmy, czuję, że w każdej podróży doświadczamy czegoś nowego.

To nie jest nasza pierwsza wizyta w Italii, ale to doświadczenie jest zupełnie inne – bardziej rzeczywiste, głębsze. Zauważyliśmy zresztą, że Italia od pewnego czasu sprawdza naszą pasję do niej. Przyznaję, że przez jakiś czas była to wręcz szewska pasja.

I choć może teraz nie wszystko układa się po naszej myśli, czuję, że ta próba raczej wzmocniła naszą więź z tym miejscem. 

Powiązane artykuły

Ciekawe co jeszcze?

Ścieżka kategorii

Popularne kategorie

Comments

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj